22/10/2018
Artykuły publikowane na łamach WpD w zamyśle piszących je autorów, jak również zespołu redakcyjnego, mają na celu jak najlepsze i jak najszersze dokształcanie Czytelników. Cała ta merytoryczna wiedza ma służyć jednemu celowi – doskonałej opiece nad naszymi pacjentami.
I byłaby to wspaniała idea, gdyby owi koci i psi pacjenci mieli cokolwiek do powiedzenia przy wyborze lekarza. Niestety, o tym decydują właściciele – ludzie z krwi i kości, a przede wszystkim z „mentalności i psychiki”. A to już gorsza sprawa, bo w grę wchodzą niemerytoryczne przesłanki wyboru lekarza. Okazuje się, że nawet do 70% motywacji wyboru lekarza – zarówno w medycynie człowieka, jak i medycynie weterynaryjnej – ma charakter niemerytoryczny – „bo miły(a), bo delikatny(a), uroczy(a), tak dobrze rozumie zwierzęta, tak cierpi, ale i cieszy się razem z nimi”.
Nie neguję wielkiego zaangażowania emocjonalnego wielu z nas, ale wielu też do perfekcji opanowało metodę zjednywania sobie właścicieli, w której zwierzę jest tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. W badaniach dotyczących efektywności przekazu stwierdzono, że najwięcej informacji pacjent/właściciel „przyswaja” z tzw. sygnałów niewerbalnych (mowa ciała, intonacja). Tylko 7% informacji słownych dociera świadomie do odbiorcy.
Szanowni Państwo, piszę to, ponieważ większość z nas jest zupełnie nieźle przygotowana merytorycznie do wykonywania zawodu, ale w porównaniu z naszymi zagranicznymi kolegami, w szczególności amerykańskimi, nie potrafi w atrakcyjny sposób „sprzedać” swojej wiedzy i umiejętności.
Zachęcam Państwa do zwrócenia równie dużej uwagi na formę naszej pracy, bo o treści, które staramy się Państwu przekazać na łamach WpD, jestem spokojny.