08/03/2023
Roman Lechowski
Czy można znać się na wszystkim? Raczej nie, chociaż znam kilku takich, którym tak się wydaje, a w szczególności jednego weterynaryjnego „geniusza Karpat”. To jednak na szczęście są wyjątki. Przeważnie zdajemy sobie sprawę z naszej niewiedzy, a co najpiękniejsze – staramy się dokształcać. W większości przypadków nasze praktyki są uniwersalne, musimy znać się na wszystkim – od „drapania się” do biegunki.
Właściciele są niestety często nietolerancyjni. Mówią: „Jak to jest, że nie może pan doktor dać sobie rady z luźnym stolcem albo z tym, że pies kuleje?”. Sami z bolącym kręgosłupem miesiącami lub latami chodzą do lekarzy, ale my musimy wyleczyć ich zwierzę z wtorku na środę.
Nasza praca jest podwójnie trudna. Z jednej strony ogrom wiedzy potrzebnej w codziennej praktyce, a z drugiej roszczeniowi, nietolerancyjni właściciele, dla których zawsze jest za wolno i za drogo. Jak można z tym walczyć? Myślę, że najlepszą metodą jest rozmowa. Im pełniej wytłumaczymy właścicielowi, z czym mamy do czynienia, i im więcej pozwolimy mu mówić o swoim psie lub kocie, tym bardziej zbliżymy się do klienta i zyskamy więcej jego zaufania.
Pamiętajmy, że musimy opanować technikę rozmowy, zadawania tzw. pytań otwartych i zamkniętych. Nauczmy się również słuchać. Niektórzy chcą się wygadać – wolą to robić u nas niż u psychologa. Bądźmy otwarci, a efekt przyjdzie na pewno.