BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Behawioryzm
Co stanowi większy problem w praktyce behawioralnej – zwierzę czy jego właściciel? Cz. I
lek. wet. Agnieszka Janeczek
– Halo, czy to pani psi psycholog? – słyszę w słuchawce. – Ja od tego kotka Mani, no tego, który się wylizuje.
– Tak, dzień dobry – odpowiadam.
– Kot dalej się liże...
– Rozumiem, ale czy tak samo jak przed zastosowaniem leków, bo ostatnio pani mówiła, że sierść odrosła i kot już się nie wylizuje? – pytam.
– A nieee! Teraz liże się tak normalnie, myje się cała, a leki... No, kilka dni temu się skończyły... A to trzeba dalej dawać?
– No tak...
Pewnie niejeden lekarz weterynarii zajmujący się praktyką kliniczną, jak również lekarze zatrudnieni w jednostkach administracyjnych spotkali się z podobnymi historiami w swojej codziennej pracy. Wprawdzie leczymy zwierzęta, ale musimy też porozumiewać się z ich właścicielami, a to często bywa znacznie trudniejsze niż sama diagnoza i proces terapeutyczny. W większości przypadków konieczne jest bieżące śledzenie postępów leczenia i wprowadzanie modyfikacji niezbędnych na danym jego etapie. W oczywisty sposób wymusza to częsty kontakt na linii lekarz weterynarii–zwierzę–właściciel.
Już sam wywiad będący integralną częścią badania behawioralnego stanowi ogromne wyzwanie, ponieważ natłok emocji oraz związana z tym ilość i jakość informacji uzyskiwanych od właściciela chorego psa lub kota mogą przypominać jazdę na rollercosterze. Nie tylko bywają one nieprecyzyjne i mało rzeczowe, ale czasem niektóre odpowiedzi wręcz się wykluczają. Jeżeli w wizycie behawioralnej uczestniczy więcej osób (na przykład kilkuosobowa rodzina), każda z niech postrzega problem z innej perspektywy (ryc. 1). W takich sytuacjach rolą lekarza jest wychwycenie tego, co najistotniejsze, i odpowiednie usystematyzowanie wszystkich informacji w celu stworzenia najpełniejszej listy możliwych rozpoznań różnicowych.
Niektórzy właściciele podczas wywiadu nie odpowiadają szczerze na zadawane pytania, gdyż wstydzą się problemu, z jakim boryka się ich podopieczny. Obawiają się, że ich zwierzę w powszechnej opinii zostanie ocenione jako „głupsze” „gorsze”, „psychiczne”. Czasami okazuje się, że takiej krzywdzącej oceny dokonała już część rodziny albo znajomych lub też podczas szkolenia pies określony został jako – cytuję – „debil”. Tymczasem większe trudności w procesie socjalizacji i nauki mogą wynikać z zaburzeń lękowych, konstytucji danego osobnika, uwarunkowań genetycznych bądź niewłaściwej postawy właściciela zwierzęcia podczas szkolenia. Kolejną wstydliwą okolicznością może być nadmierne zainteresowanie zwierzęcia okolicą własnych narządów płciowych. Dla właściciela jest to sytuacja wstydliwa podwójnie, bo po pierwsze wiąże się z koniecznością nazwania tej okolicy, a po drugie opisania samej czynności, uznawanej powszechnie za nieelegancką. W tym przypadku antropomorfizacja otwiera szeroki wachlarz definicji i możliwości.