Na uwalnianych rybach mogą występować specyficzne dla nich patogeny.
Jak co roku przed Bożym Narodzeniem wiele kontrowersji budziły kwestie związane z handlem karpiami. Gdy opadły emocje, czas na fakty.
Jak twierdzą naukowcy z SGGW, błędem jest wypuszczanie kupionych żywych karpi do akwenów wodnych. Dotyczy to również ryb akwariowych. Akcje „ratowania” karpi wigilijnych poprzez ich wypuszczanie do polskich wód nie są zgodne z prawem. Za wypuszczanie zarówno złotych rybek, jak i karpi grożą kary za wprowadzenie gatunku obcego do środowiska, zarybienie bez zezwolenia, a w przypadku ryb akwariowych – także za porzucenie zwierząt domowych. Najgorsze jednak są konsekwencje takich działań dla różnorodności biologicznej i ekosystemów. Bo mało kto zdaje sobie sprawę, że na uwalnianych rybach mogą występować specyficzne dla nich patogeny i pasożyty, które nawet w przypadku śmierci ryby-żywiciela mogą atakować inne zwierzęta występujące w danym akwenie. Kupiona w sklepie zoologicznym złota rybka nie była kontrolowana przez lekarza weterynarii pod kątem wprowadzenia jej do wód otwartych. Tymczasem w sklepach zoologicznych bardzo łatwo o kontakt między zwierzętami pochodzącymi z różnych regionów i kontynentów. W przypadku karpia nie jest szczegółowo oceniana obecność na nim mikroorganizmów mogących stanowić zagrożenie dla środowiska naturalnego. Niejednokrotnie wraz z materiałem zarybieniowym ryb karpiowatych do Polski trafiały niepożądane organizmy, których namnożenie w wodach krajowych od lat powoduje straty w gospodarce stawowej i w świecie przyrody, bo nowo pojawiające się inwazyjne gatunki konkurują z gatunkami rodzimymi. Przykłady takich gatunków to szczeżuja chińska i czebaczek amurski.
https://media.sggw.pl/aktualnosci/826116/ryby-glosu-nie-maja-ale-o-karpiu-glosno
