BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
17/01/2019
Ostatnio w Polsce nasilają się ruchy przeciwne szczepieniom ludzi (w dużo mniejszym stopniu – zwierząt). W efekcie z roku na rok rośnie w naszym kraju liczba dzieci niezaszczepionych przeciw najgroźniejszym chorobom zakaźnym (1). Kulminacją tych tendencji jest procedowana obecnie w Sejmie ustawa znosząca obowiązek szczepień dzieci. W końcu doszło do tego, co musiało się stać – w okolicach Warszawy pojawiło się ognisko odry.
Ponieważ lekarze weterynarii wykonują szczepienia na co dzień, a w krajach zachodnich tendencje antyszczepieniowe obejmują niekiedy także zwierzęta (ryc. 1), w niniejszym artykule zestawiono najważniejsze fakty dotyczące korzyści i zagrożeń związanych ze szczepieniami u zwierząt i ludzi.
Większość osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie spustoszenie siały przez wieki choroby zakaźne wśród ludzi i zwierząt. Dziś trudno jest nam sobie wyobrazić grozę sytuacji z lat 1346-1350, kiedy to dżuma zabiła, jak się szacuje, ponad 1/3 ludności Europy (i zarówno przedtem, jak i potem powracała wielokrotnie). Mało kto wie, że Napoleon podczas swojej próby podboju Rosji stracił około 70% wojska nie w działaniach wojennych, lecz z powodu tyfusu. Jeszcze niecałe 100 lat temu grypa (tzw. hiszpanka) pochłonęła na całym świecie około 20-40 milionów ofiar śmiertelnych (więcej niż pierwsza wojna światowa).
Także wśród zwierząt od zarania dziejów ciągle wybuchały liczne epidemie. Od IV wieku w Europie stale powracającą plagą dziesiątkującą przeżuwacze był księgosusz. Sprzyjał temu jedyny dostępny wówczas sposób transportowania przeżuwaczy na duże odległości – przepędy. Szacuje się, że w XVIII wieku na naszym kontynencie padło na księgosusz około 200 milionów sztuk bydła. Konsekwencją były nie tylko ogromne straty ekonomiczne, ale przede wszystkim niedobór mleka i mięsa, a więc głód i wynikające z tego choroby oraz śmiertelność ludzi. To właśnie plaga księgosuszu, obok potrzeb opieki nad zdrowiem koni wojskowych, była jedną z głównych przyczyn tworzenia od połowy XVIII wieku szkół weterynaryjnych w Europie – zaczątków dzisiejszego weterynaryjnego kształcenia akademickiego. Historia odnotowała ponadto u zwierząt liczne epidemie pryszczycy, pomoru świń, pomoru ptaków i wiele innych zaraz.
Pod koniec XVIII wieku wiejski lekarz Edward Jenner odważył się sztucznie wywołać to, o czym od dawna wiedziała tzw. mądrość ludowa – że ludzie, którzy przebyli zakażenie ospą krów (zazwyczaj samoustępujące krosty na rękach w wyniku dojenia krów ze zmianami ospowymi na strzykach), nie chorują potem na ospę prawdziwą, która też wielokrotnie zbierała w ubiegłych wiekach obfite śmiertelne żniwo. Jenner wziął więc ropę z krosty krowy i przeniósł ją na człowieka, by go uodpornić. Tak powstały wakcynacje (od łac. vacca – krowa), czyli szczepienia. Jenner został za to początkowo odsądzony od czci i wiary, a jego odkrycie długo nie mogło się przebić, także wskutek niechęci środowiska naukowego. Procedura ta okazała się jednak tak skuteczna, że w końcu się rozpowszechniła, a 100 lat później Ludwik Pasteur wprowadził również ratujące życie szczepienia przeciw wściekliźnie, wąglikowi i innym chorobom. Takie były początki nowoczesnej immunoprofilaktyki chorób zakaźnych ludzi i zwierząt.
Z perspektywy czasu można śmiało powiedzieć, że szczepienia okazały się największym w historii sukcesem nauk medycznych. Żadna inna procedura lekarska (może poza środkiem higienicznym, jakim jest czysta, nieskażona woda pitna) nie uratowała bowiem tylu istnień ludzkich i zwierzęcych co szczepienia. Ludziom dały one potrójne korzyści:
Choroby układu krążenia i nowotwory, które dziś są na czele przyczyn śmierci ludzi w państwach rozwiniętych, jeszcze 100 lat temu występowały bardzo rzadko, gdyż ludzie wcześniej umierali na gruźlicę, tężec, salmonellozy, wąglik, czerwonkę, wściekliznę, ospę prawdziwą, odrę, dur plamisty, cholerę, dżumę i wiele innych chorób, które dziś dla nas mają znaczenie niemal wyłącznie historyczne. Także prawie bez wyjątków historią są w Europie epidemie księgosuszu, pryszczycy, klasycznego pomoru świń, pomoru drobiu i innych zaraz zwierząt gospodarskich. Większość ze wspomnianych wyżej chorób ludzi i zwierząt została wyeliminowana właśnie dzięki szczepieniom. I to, że obecnie, mimo programów zwalczania, rozprzestrzenia się systematycznie ze wschodu na zachód Europy afrykański pomór świń, wynika w dużej mierze z faktu, że nie udało się opracować przeciw tej chorobie szczepionki.
Szacuje się, że upowszechnienie w Europie w XIX wieku szczepień przeciw ospie prawdziwej wydłużyło średnią długość życia ludzkiego z 31 do 41 lat (a po ponad 200 latach od odkrycia tych szczepień przez Edwarda Jennera wykorzeniło tę chorobę z kuli ziemskiej w 1997 roku). Ogromnym osiągnięciem weterynarii było wyeliminowanie na początku XXI wieku księgosuszu, także za pomocą szczepień. Również w zwalczaniu pryszczycy, klasycznego pomoru świń, wąglika, wielu chorób drobiu szczepienia odgrywają bardzo dużą rolę. Praktykujący lekarz psów i kotów w Polsce nieczęsto widuje dziś przypadki nosówki, parwowirozy, zakaźnego zapalenia wątroby psów, panleukopenii, a o wściekliźnie prawie zapomniał, bo stosujemy przeciw tym chorobom szczepienia. Ta ostatnia choroba także doskonale obrazuje skuteczność szczepień. Jeszcze w pierwszych latach po II wojnie światowej zabijała ona w Polsce rocznie około 50 osób, a do przełomu wieków po 1-3 tysiące zwierząt. Dzięki szczepieniom lisów i psów ostatni przypadek wścieklizny u człowieka odnotowano niemal 20 lat temu. Jeśli chodzi o zwierzęta, to w 2017 roku stwierdzono już tylko 10 przypadków (w tym osiem u nietoperzy, których zaszczepić nie jesteśmy w stanie).
Tak więc szczepienia pozwoliły znacznie ograniczyć wiele groźnych chorób ludzi oraz zwierząt i zyskały powszechną akceptację. Z drugiej strony jednak ich masowe wykonywanie stworzyło w medycynie człowieka, a także weterynarii małych zwierząt pewne negatywne zjawiska, niedopowiedzenia bądź wręcz mity. Bodaj najważniejszy mit na temat szczepień to ten o ich rzekomej wielkiej szkodliwości.
Można zaryzykować stwierdzenie, że szczepienia okazały się przy wielu chorobach tak skuteczne, że w efekcie padły ofiarą własnego sukcesu. Tak bowiem ograniczyły występowanie wspomnianych powyżej najgroźniejszych infekcji ludzi i zwierząt, że dla opinii publicznej choroby te przestały istnieć. Dziś znakomita większość ludzi w krajach rozwiniętych nie styka się w kręgu rodziny i znajomych ani nie słyszy o przypadkach gruźlicy, choroby Heinego–Medina, odry, tężca, wścieklizny, ospy prawdziwej, nosówki, księgosuszu, klasycznego pomoru świń i wielu innych chorób. Jedyne „co widzą” w związku z tymi i innymi chorobami zakaźnymi i co jest nagłaśniane w mediach, to przypadki bardzo rzadko występujących niepożądanych reakcji poszczepiennych. Efektem tego są ruchy „antyszczepieniowe”, coraz bardziej aktywne także i w Polsce. Ich działacze twierdzą, że naturalną drogą nabycia odporności jest przechorowanie, natomiast uzyskanie jej wskutek szczepienia jest ich zdaniem nienaturalne. Wyolbrzymiają oni zagrożenia związane ze szczepieniami, a ignorują dowody epidemiologiczne na ich zbawienne skutki i w efekcie popularyzują nieprawdę.
Najwięcej chyba szkody pod tym względem uczynił były brytyjski lekarz medycyny Andrew Wakefield ze swoim zespołem, który w 1998 roku opublikował w renomowanym piśmie „Lancet” wyniki swoich „badań”, dowodzące, że szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce powoduje autyzm i zapalenie jelit u dzieci. Inne zespoły badawcze nie były jednak w stanie potwierdzić tych wyników, a śledztwo dziennikarskie zweryfikowało historie opisywanych tam pacjentów i wykazało, że praca ta była oszustwem (nie pomyłką) oraz że u podłoża tego fałszerstwa istniał niewątpliwy konflikt interesów. Istnieje domniemanie, że zespół ten planował uruchomienie produkcji własnych, alternatywnych szczepionek. W wyniku tych niezbitych dowodów oszustwa „Lancet” wycofał tę pracę ze spisu swoich publikacji (choć można ją nadal przeczytać – ryc. 2), a Wakefield otrzymał naganę za nieetyczne postępowanie i zakaz wykonywania zawodu w Wielkiej Brytanii. Przeniósł się do USA i zaangażował w tamtejszych ruchach antyszczepieniowych. Mimo wielu badań do dziś brak jest dowodów naukowych na związek autyzmu ze szczepieniami, ale mit ten żyje nadal i ciągle jeszcze antyszczepionkowcy przywołują wyniki „badań” Wakefielda. Niestety, niekiedy przyczyniają się do tego także naśladowcy Wakefielda, publikując wyniki nierzetelnie wykonanych badań, które to publikacje są potem również wycofywane przez redakcje. Jeden z takich przykładów przedstawiono na ryc. 3.
Ryc. 2. Strona tytułowa publikacji A. Wakefielda i wsp. o rzekomym związku autyzmu ze szczepieniami, wycofana przez redakcję z powodu oszustwa naukowego.