Onkologia
Dlaczego warto stosować biopsję wycinkową u weterynaryjnych pacjentów onkologicznych
Michael O. Childress
Wiedza o typie histologicznym nowotworu i stopniu jego złośliwości umożliwia wybór najlepszego wariantu postępowania terapeutycznego i ustalenie najprecyzyjniejszego rokowania. Wyzwaniem jest przekonanie klienta o wartości tych wskaźników.
Po 15 latach pracy w zawodzie lekarza weterynarii odnoszę nieodparte wrażenie, że biopsja wycinkowa jest jednym z tych zabiegów w medycynie weterynaryjnej, do których najtrudniej namówić właściciela zwierzęcia (no dobrze, może zalecenie „ścisłego ograniczenia ruchów pacjenta poprzez utrzymywanie go w klatce” w przypadku urazów ortopedycznych jest gorsze, ale biopsja to też duży problem). Już samo przekonanie właściciela do opłacenia badania histopatologicznego po usunięciu guza jest wystarczająco trudne. Dlaczego niby miałby płacić dwukrotnie za ten sam guz?
Istnieją liczne medycznie potwierdzone wskazania do przeprowadzenia biopsji wycinkowej. Wszystkie zostały przedstawione w podręcznikach lub literaturze weterynaryjnej i są prawdopodobnie dobrze znane większości lekarzy praktyków. Mało prawdopodobne jest jednak, aby do właścicieli zwierząt przemawiały zalecenia pochodzące bezpośrednio z pisanych bezdusznym, naukowym językiem podręczników medycznych. Dlatego też w tym artykule omówię w przystępny sposób najważniejsze wskazania do wykonania biopsji wycinkowej.
Biopsja wycinkowa służy mianowicie spełnieniu oczekiwań właścicieli co do korzyści, które może przynieść próba radykalnego leczenia nowotworu.
Co umożliwia pobranie wycinka (a czego nie)
Stanięcie na wysokości zadania w odniesieniu do oczekiwań klientów jest szczególnie ważne, kiedy leczy się zwierzę z nowotworem. Wynika to z tego, że właściciele rzadko rozumieją, co można uzyskać za pomocą terapii przeciwnowotworowej, a czego nie można. Według mnie dotyczy to w szczególności zabiegu chirurgicznego. Doprowadziłem do łez (oczywiście niezamierzenie) wielu właścicieli zwierząt, opisując, z czym tak naprawdę wiąże się radykalne postępowanie chirurgiczne w przypadku leczenia nowotworu. Ich nadzieje na szybką, prostą procedurę cięcie-cięcie-szew-szew, mającą na celu wyleczenie guza u ich podopiecznych, szybko się rozwiewają, kiedy rozmowa schodzi na kłopotliwe szczegóły dotyczące usuwania powięzi i zachowania marginesów chirurgicznych.
Nie wynika to z mojej bezduszności – doprowadzenie kogoś do płaczu nie sprawia mi większej przyjemności niż jakiemukolwiek innemu sumiennemu lekarzowi praktykowi. W takich momentach odczuwam jednak satysfakcję z tego, że pomogłem komuś poznać praw...